Jak triathlonista Dylan Magnien zaczął „dawać z siebie wszystko”

Sztuka przejścia. W zeszłym roku Dylan Magnien, członek triathlonu AMSL Fréjus, doświadczył trudnych chwil. Po 15 latach występów na wysokim poziomie, trzydziestolatek wydawał się zmęczony. „Miałem lekkie załamanie” – przyznaje. „Dałem sobie dwa lata na wygranie Ironmana i zajęcie miejsca w pierwszej dziesiątce mistrzostw świata. Dało mi to trochę swobody, bo mam za sobą najlepszy sezon”.
Urodzony w Burgundii, który od trzech lat mieszka w regionie Var, zdołał otrząsnąć się z tej chwili zwątpienia: „Zatraciłem siebie. Dostrzegłem szansę na zarabianie na życie sportem, ale robiłem więcej, niż powinienem. Nie odczuwałem już żadnej przyjemności. Jeśli ją stracisz, eksplodujesz. Za bardzo skupiłem się na wynikach. Miałem problem z pogodzeniem wszystkiego i spędzałem czas z poczuciem winy. To spirala…”
Restrukturyzacja, która przynosi owoceZ pomocą trenera mentalnego dokonał ponownej samooceny i poszedł naprzód: „Udało mi się wszystko uporządkować. Zrobiłem krok w tył. Mam triathlon, ale mam też życie poza nim. Nie czuję się już winny, gdy ograniczam treningi. Skupiłem się na nowo na tym, dlaczego to robię. Zyskałem dojrzałość”. Podczas treningów zmodyfikował swoje przygotowania, zwiększając częstotliwość treningów (na przykład średnio 26 godzin w ciągu ostatnich sześciu tygodni). Sesje prowadzone z grupą przyjaciół, których trenuje, w tym z Tomem Guillaminem, dały mu kwalifikację do Mistrzostw Świata Ironman w kategorii wiekowej 18-24 lata.
To nie pierwszy raz, kiedy wraca do formy po wypadku. Rugbysta w wieku od 5 do 15 lat, nie trafił w matę podczas skoku wzwyż na wuefie. Uraz głowy, utrata przytomności i zerwana łopatka... Potem odkrył pływanie. Rok później zajął 4. miejsce we francuskich mistrzostwach triathlonu.
Nagroda przyszła w maju zeszłego roku. Po raz pierwszy uniósł ręce w górę podczas zawodów Ironman na Lanzarote (3,8 km pływania, 180,2 km jazdy na rowerze i 42,195 km biegu). „Poszło mi tak dobrze, że powiedziałem sobie, że to normalne… Po prostu cieszyłem się, że dałem z siebie wszystko” – podsumowuje. „Wcześniej martwiłem się o wygraną, ale to nie czyni cię szczęśliwszym. Zawodowcy niekoniecznie są zadowoleni, podczas gdy ostatni zawodnik w wyścigu amatorów będzie bardzo szczęśliwy. To świetna lekcja”.
„Wcześniej w pewnych sytuacjach bym się poddał”.Teraz wyrusza z myślą o swojej mantrze: „Daj z siebie wszystko”. Jego podejście również odgrywa w tym dużą rolę. Kiedyś bazował na rankingu, teraz skupia się na sobie: „Chcę po prostu dać z siebie wszystko w tym dniu. Skoro wszystko idzie mi dobrze w głowie, to i wyniki przyszły same. Wcześniej w pewnych sytuacjach bym się poddał. W Ironmanie chodzi o znalezienie rozwiązań, które pozwolą ci przetrwać jak najdłużej. Wychodzisz z tego silniejszy, bo nauczyłeś się czegoś o sobie”.
W tym sezonie postanowił skrócić swój kalendarz wyścigowy o połowę. Decyzja ta się opłaciła. Pomiędzy sukcesem na Lanzarote i drugim miejscem w wyścigu 70.3 w Tours, długodystansowy wicemistrz świata z 2025 roku otrzymał dzikie karty na wymagający tor T100. Chociaż wolał odrzucić zaproszenie do Londynu na początku sierpnia, zajął 14. miejsce w Saint-Raphaël i Fréjus, po miesiącu treningu wysokościowego w Vars w Alpach Wysokich.
„Szansa na rywalizację z najlepszymi”Jedyny regionalny zawodowiec podchodzi do Mistrzostw Świata Ironman w Nicei z zamiarem sprawienia niespodzianki w ten niedzielny poranek: „Chciałbym znaleźć się w pierwszej dziesiątce. Chcę być wyczerpany i dumny z siebie. W zeszłym roku bym się tego przestraszył. W tym roku traktuję to jako okazję do ścigania się z najlepszymi. Podchodzę do tego bez presji, jak do szansy. Na długodystansowych mistrzostwach świata widziałem, że trzeba trzymać się planu i dotrwać do końca. Im bliżej czołówki uda mi się dotrzeć, tym większa będzie satysfakcja”. Na starcie stanie czterech Francuzów, w tym Sam Laidlow (który zdobędzie tytuł w 2023 roku w Nicei).
Po spędzeniu w domu do piątku, rodowity mieszkaniec Fréjus przybył w dobrej formie: „Wszystkie sesje przebiegały z danymi, jakich nigdy wcześniej nie robiłem. To jeden z moich najlepszych okresów przygotowawczych. To wciąż najfajniejsza część”. Mistrzostwa Świata odbędą się po raz ostatni w Nicei, zanim wrócą do swoich korzeni w Konie na Hawajach. Taka okazja może się wkrótce nie powtórzyć we Francji.
Var-Matin